Everest Base Camp – trekking na dachu świata!

Everest Base Camp - treking na dachu świata!
Nepal – triprelacja 09-27.04.2024 r.

Trekking do Everest Base Camp – Mekka Światowej Turystyki Górskiej – brzmi wzniośle i patetycznie, ale można to określenie potraktować również z przymrużeniem oka – ba, nawet trzeba. Widok najwyższej góry świata jest niepowtarzalną nagrodą… ale droga do tej nagrody jest stroma i bardzo kręta. Czy warto? Zapraszamy do refleksyjnej lektury! 

Nasza opowieść zaczyna się w Wiedniu – skąd udało nam się kupić bilety liniami Air India w bardzo przyzwoitych pieniądzach jak na 2024 r. Połączenie Wiedeń – New Delhi – Kathmandu – New Delhi – Wiedeń. Temat linii lotniczych i przygód w powietrzu na tej wyprawie jeszcze się pojawi, ale same linie Air India wykonały swoją robotę bardzo dobrze. 

Everest Base Camp www.feel-free.pl
Everest Base Camp - www.feel-free.pl

REALIZACJA PLANU

W niektórych krajach czas płynie wolniej – zwłaszcza w Nepalu. Tak sądziliśmy. Byliśmy już tu nie raz. Nasz plan zakładał spokojny pierwszy dzień w Kathmandu, organizację ekwipunku, drobne zakupy i zwiedzanie. Plany zmieniły się szybciej niż pogoda w górach!

Nasz zaprzyjaźniony Nepalczyk szybko „wyłożył kawę na ławę” i zapytał czy chcemy do Lukli (start szlaku do EBC) lecieć samolotem czy helikopterem? Różnica kosztowa jest spora. 200 USD za samolot vs. 500 USD za helikopter. Odpowiedź nasuwa się sama. Ale nie w Nepalu 😉 Krótka piłka – lot helikopterem dla uroczych Polaków ze wszystkimi możliwymi zniżkami w cenie samolotu. Brzmi jak jakiś żart, podpucha… Tylko jeden warunek – musimy być za 2h na lotnisku. I cały czas mówimy o pierwszym dniu organizacyjnym w Kathmandu 🙂 W pakowaniu na czas Polacy byli, są i będą mistrzami Świata. Potwierdziliśmy to będąc na lotnisku o wyznaczonym czasie.

Everest Base Camp www.feel-free.pl

POLAK POTRAFI...

Nie będziemy rozważać czy to my wybraliśmy helikopter, czy helikopter wybrał nas. Maszyna którą lecieliśmy – Airbus AS350 B3 – jest rekordzistą Guinessa w wysokości lotu. Swoimi płozami dotknął szczytu Mount Everestu. Może kiedyś my też staniemy na szczycie, ale na razie wróćmy do trekkingu.

Lot helikopterem jest fascynujący – prawa fizyki, które znamy z samolotu, który leci do przodu, skręca w prawo i w lewo, wznosi się i opada zeszły na drugi plan. Helikopter kręci się wokół własnej osi, leci bokiem w prawo i w lewo, a nawet do tyłu. Cechą charakterystyczną lotu helikopterem jest to, że leci niżej niż samolot – co dodaje jeszcze więcej emocji. W słuchawkach, bez których można ogłuchnąć, cały czas słyszymy rozmowę pilota z wieżą kontroli lotów w Kathmandu, a następnie z wieżą w Lukli. Pierwszy dzień i tyle emocji… a to dopiero początek naszej wyprawy!

Lot Kathmandu - Lukla helikopterem - www.feel-free.pl
Lot helikopterem Kathmandu - Lukla - www.feel-free.pl
Lot helikopterem z Kathmandu do Lukli, Nepal - www.feel-free.pl

LUKLA – WIOSKA LUDZI ZMĘCZONYCH

Czym Lukla różni się od pozostałych nepalskich wiosek na szlaku do Everest Base Camp? Jest dość dużą sypialnią… Podróżnicy, którzy zaczynają swoją wyprawę w dużej mierze od razu opuszczają Luklę i zaczynają trekking. Wynika to z faktu, że większość samolotów/helikopterów ląduje rano ze względu na sprzyjającą pogodę. Z drugiej strony – osoby, które kończą wyprawę chcą dostać się do Lukli na noc, żeby następnego dnia (o świcie) dostać się na samolot do Kathmandu (lub Ramechhap). Wprawdzie w Lukli znajdziemy knajpki nastawione na zachodnich turystów (typu Irish Pub), lecz świecą one pustkami – zwłaszcza wieczorem.

 

Poza wyżej wskazanymi spostrzeżeniami Lukla niewątpliwie jest „supermarketem” tego szlaku. Właśnie tutaj można zaopatrzyć się praktycznie we wszystko co jest nam na trasie potrzebne. Od skarpetek, przez buty, na odzieży technicznej kończywszy. Mało? Można kupić tutaj mapy, ekwipunek biwakowy, sprzęt wysokogórski a nawet jarmarkowe baloniki dmuchane helem (które na tej wysokości i niskim ciśnieniu atmosferycznym wcale dużo helu nie potrzebują).

 

Do Lukli dotarliśmy popołudniu – mieliśmy tak naprawdę jeden dzień „przewagi” nad założonym planem, więc nigdzie nam się nie śpieszyło. Mogliśmy się wyspać i ruszyć spokojnym krokiem następnego dnia – po dwóch śniadaniach i kawce 😉  

Lukla, Nepal - początek szlaku do Everest Base Camp - www.feel-free.pl
Lotnisko w Lukli, Nepal - www.feel-free.pl
Lukla, Nepal - główna uliczka

BIUROKRACJA - KUP SOBIE BILET. ALBO DWA...

W Azji często wszystko dzieje się „na opak”. Czasem szybciej, czasem wolniej – czasem nic nie dzieje się. Poza sferą biurokracji. Tu formalności muszą być dopełnione. Wchodząc na szlak musimy w jednym okienku kupić „permit” wejścia do Parku Narodowego Sagarmatha (3000 Rupii), a w okienku obok „permit” do regionu Khumbu – tzw. TREK CARD – za 2000 Rupii. Kolejność kupna nie ma znaczenia 😉 

Oba „permity” musimy pokazywać w kilku „checkpointach” obsługiwanych przez wojsko na szlaku.

Sagarmatha National Park Nepal
Szlak do Everest Base Camp w Nepalu - www.feel-free.pl

AHOJ PRZYGODO!

To Ty decydujesz gdzie, kiedy i jak daleko idziesz. W „dolnych” odcinkach szlaku możesz sobie zaszaleć i albo przejść na początek 7-8 km, albo 15-16 km. Zawsze trafisz do „kolejnej wioski”. Naszym celem była wioska Monjo (13 km), ale odpuściliśmy dosłownie kilometr wcześniej zatrzymując się w ładnej miejscowości Chumoa. Trzeba oszczędzać akumulatory. 

Następnego dnia ruszyliśmy do Namche Bazaar – chyba najbardziej znanej miejscowości na szlaku. Śmiało można użyć słowa „miasteczko”. Właśnie w tym miasteczku praktycznie wszyscy trekkerzy zatrzymują się na pierwszą aklimatyzację – czyli przyzwyczajenie organizmu do niższego ciśnienia atmosferycznego i ograniczonej podaży tlenu w powietrzu. Wysokość niespełna 3500 m n.p.m. pozwala odczuć pierwsze trudności w oddychaniu. 

O skutecznej aklimatyzacji i prewencji choroby wysokościowej przeczytasz tutaj: https://feel-free.pl/kontrola-saturacji-a-choroba-wysokosciowa-samoobserwacja/

Baza hotelowa jest tutaj ogromna. Zagęszczenie hoteli, przestrzał jakości i cen jest chyba większy niż na nowojorskim Manhattanie. I piszemy to całkiem serio – ponieważ w Namche Bazar znajdziesz nawet hotel z apartamentem prezydenckim… w którym gościł Jimmy Carter – prezydent Stanów Zjednoczonych.  

Everest Base Camp trekking, Nepal - www.feel-free.pl
Namche Bazaar, Nepal - www.feel-free.pl

NAMCHE BAZAAR - AKLIMATYZACJA Vol. 1

W Namche Bazaar spędzamy dwie noce. Jeden pełny dzień poświęcamy na wycieczkę aklimatyzacyjną do Everest View Hotel na wysokości ok. 3880 m n.p.m. po drodze zwiedzając ciekawe centrum-muzeum recyklingu. Ideą tego miejsca jest propagowanie i dbanie o czystość w Himalajach. Nie da się ukryć, że poza granitowymi szczytami Himalajów można napotkać plastikowe butelki przyćmiewające majestat gór.  

Sagarmathanext.com dobitnie pokazuje ilość śmieci w Himalajach. Efektem ubocznym, albo celem zamierzonym ich działalności są pamiątki wykonane z przetworzonego plastiku. I tu wracamy do początku tego artykułu – Mekka Światowej Turystyki Górskiej. W pełnej odsłonie…

Na szczęście świadomość zarówno turystów jak i Nepalczyków w zakresie segregacji odpadów i zbieraniu śmieci jest na coraz wyższym poziomie. Mowa tutaj o rejonach mocno turystycznych, które na przestrzeni lat stały się wizytówką Nepalu.

Namche Bazaar, Nepal - www.feel-free.pl
Sagarmatha Next - Locals and visitors stopping at Sagarmatha Next can learn about this process of upcycling and transformation where we will be showing the entire upcycling process. There is also an option for visitors to enlist and participate in the workshops and create products & art themselves.

A NA NIEBIE TYLKO HELIKOPTERY

Poematy o pięknie Himalajów zostały już napisane. Everest, Lhotse, Ama Dablam i kilka innych ikonicznych szczytów towarzyszą nam na szlaku raz po raz. Ale nie tylko one. Ciekawostką na szlaku do EBC są helikoptery – które kursują między wioskami od wczesnych godzin porannych. 

Potrzeba matką wynalazku! Większość wiosek w zakresie produktów „pierwszej potrzeby” zaopatrywana jest właśnie przez helikoptery. Ponadto pełnią one ważną rolę – ratowniczą. I nie chodzi tu o ekstremalne sytuacje ratunkowe wśród himalaistów, ale o chorych i zmęczonych turystów, których prędzej czy później dopada choroba wysokościowa lub „klątwa faraona”, którą pieszczotliwie nazwaliśmy „klątwą Dalajlamy”. 

Biznes ubezpieczeniowy święci tutaj tryumfy. Jeśli Twoja polisa pozwala na ewakuację ze względów zdrowotnych jak wskazane wyżej dolegliwości to masz bardzo duże szanse na powrót do Kathmandu właśnie helikopterem. Taxi jak taxi… 

Ama Dablam, Nepal - Helicopter - www.feel-free.pl
Nepal, Everest Base Camp trekking, Helicopters, Choppers

KHUMBU COUGH – KASZEL KHUMBU

Kaszel Khumbu jest ciekawym zjawiskiem, a teorie na jego temat są właściwie dwie – w internecie znajdziemy informacje, że jest on związany ze zmianą temperatury, reakcją organizmu na brak tlenu, hiperwentylacją. Napisano o tym niejedną pracę naukową. Okey – ale wszystkie te zjawiska możemy spotkać w Alpach, w Andach, w Ałtaju czy Atlasie Wysokim… A Khumbu to nic innego jak lodowiec i region mocno związany z szlakiem do EBC… Zapytacie – w czym tkwi sekret?! A no w gó… kupie. I to dosłownie. Druga teoria bardziej do nas przemawia.

Powszechna nazwa zjawiska w/w kaszlu wprowadzona została do globalnej nomenklatury medycznej. Jednak nawet lokalni mieszkańcy twierdzą, że chodzi o reakcję organizmu na kurz, który w pewnych okresach roku (głównie wiosna i jesień) na szlaku do EBC jest aż nie do wytrzymania. Zjawisko to potęguje pora sucha (marzec-maj i wrzesień-październik). Wisienką na torcie jest fakt, że szlak do EBC poza helikopterami obsługiwany jest przez karawany jaków, mułów i wołów, które na swoich grzbietach dostarczają niezbędne produkty egzystencjalne do poszczególnych miejscowości – w tym jedzenie i drogocenny gaz propan-butan do gotowania. 

Biologii nie oszukasz – zwierzęta muszą jeść! A ich ponadprzeciętna energia i wytrzymałość połączona z silną przemianą materii powoduje, że szlak usłany jest różami… przepraszamy, kupami. 

Dynamicznie wysychające „pączki” przemiany materii bardzo szybko mieszają się z wszechobecnym kurzem tworząc silnie drażniącą układ oddechowy mieszankę. 

Lokalni mieszkańcy doskonale wiedzą o czym mówią i z czym mają do czynienia. Struktura bio-chemiczna „pączka” jest wykorzystywana jako wysoko energetyczny materiał opałowy praktycznie w każdej wiosce. 

Pro-tip dla astmatyków i alergików – nie bójcie się używać na szlaku masek lub bandam zasłaniających nos. 

Kaszel Khumbu nie jest regułą. Wszystko zależy od wiatru, zagęszczenia ludzi i karawan na szlaku, pory roku i naszej odporności. 

Materiał opałowy w Nepalu
Choroba wysokościowa - objawy
Gorakshep, Nepal. Everest Base Camp trek. Yak. www.feel-free.pl

KIEDY ZOBACZĘ EVEREST?!

Pierwszy widok Everestu pojawia się jeszcze przed Namche Bazaar – ale najlepsze dopiero przed nami. 

Idąc za Namche Bazaar do miejscowości Phading Everest, Lhotse i Ama Dablam będą emanować swoim obliczem co chwilę. Jest to jedna z przyjemniejszych części szlaku ponieważ idziemy po dość łagodnym terenie wzdłuż doliny rzeki Dudh Koshi oraz Imja Khola. 

Mount Everest, Lhotse, Ama Dablam - Nepal - www.feel-free.pl
Lhotse, Ama Dablam - Nepal - Everest Base Camp trek. www.feel-free.pl
Namche Bazaar - trek to Everest View Hotel

PRZYGOTUJ SIĘ NA WSZYSTKO

Łagodność szlaku bywa zgubna. Trochę podejść, trochę płasko, trochę w dół… do czasu. Nie wspomnieliśmy o dość stromym podejściu do Namche Bazaar, które zaczyna się zaraz za słynnym mostem Hillarego – pierwszego zdobywcy Mount Everestu. Może to i dobrze, że przemilczeliśmy tę kwestię ponieważ podejście do miejscowości Tengboche, po kilku godzinach wędrówki, okazuje się niemałym wyzwaniem. Doskonale wiedzieliśmy na co się piszemy i gdzie idziemy. Niewątpliwie to dość krótkie, ale intensywne podejście powoduje, że cały „wokabularz” piechura wchodzi do gry. Najlepiej zacisnąć zęby i iść! 😉

Finalnie, z perspektywy czasu wcale nie było ciężko. 1/2 szlaku na Babią Górę. Po prostu pierwsze oznaki zmęczenia wdarły się po kryjomu 😉 

Zdobycie Tengboche napawa nas energią i uznajemy, że pójdziemy do „kolejnej wioski” – finalnie dotarliśmy trzy wioski dalej. Tu już zaczyna robić się chłodniej, a następnego dnia mamy dotrzeć do Dingboche – kolejnego przystanku aklimatyzacyjnego. Wysokość 4400 m n.p.m.

Tyangboche / Tengboche - Everest Base Camp trek
Ama Dablam view, Nepal - www.feel-free.pl
Everest Base Camp trek, Nepal

DINGBOCHE – "KURORT" Z PŁAPKAMI

Pieniądz rządzi światem. Na szlaku znajdziemy wiele opcji noclegu i wyżywienia. Ceny rosną razem z wysokością. W miejscowości Dingboche decydujemy się na jeden z pierwszych napotkanych guest housów – warunki mocno przeciętne, widać, że długo nikt tu nie zaglądał. Skuszeni ceną 500 rupi za pokój 2 osobowy zdecydowaliśmy się zostać na noc. 

Jadalnia – część wspólna z ogrzewaniem (klasyczna metalowa „koza”) okazała się wyjątkowo zimna. Próby rozpalania urządzenia przez gospodarza kończyła się silnie drażniącym zadymieniem. No cóż, traktujemy to jako jeden z uroków wysokogórskiego życia. 

Po nieprzespanej nocy, wiedząć, że mamy do zagospodarowania cały dzień na aklimatyzację uznaliśmy, że przed jakąkolwiek aktywnością zmienimy nasze miejsce noclegowe na kolejną noc.

W Dingboche, które jest drugą co do wielkości miejscowością na szlaku (po Namche Bazaar) wystarczy przejść od hoteliku do hoteliku i porównać oferty. Szybko natrafiliśmy na hotel z darmowym noclegiem. Warunkiem takiego układu było zjedzenie kolacji i śniadania w tym obiekcie. Taka praktyka jest często spotykana na szlakach w Nepalu – m.in. na Annapurna Circuit i Manaslu. 

Dingboche, Ama Dablam view - www.feel-free.pl
Ceny w Nepalu. Trekking do Everest Base Camp

NANGKARTSHANG 5083 m - AKLIMATYZACJA vol. 2

Zmiana miejsca okazała się strzałem w dziesiątkę. Czysto, ciepło i schludnie.  Śmiało mogliśmy zająć się aklimatyzacją i trekkingiem na… 5083 m n.p.m.! Nangkartshang – wzgórze bezpośrednio nad Dingboche przyciąga wielu piechurów chcących zagospodarować „dzień aklimatyzacji”. Szlak nie jest trudny, ale zmiana wysokości z 4400 m na prawie 5100 m jest odczuwalna dla organizmu. 

Wycieczka zajmuje ok. 4h w obie strony. Widok na Ama Dablam, Lhotse i kilka innych szczytów czyni to miejsce jednym z lepszych punktów widokowych w Nepalu. Ważne żeby na szczyt dostać się przed południem – później bardzo szybko pojawia się zachmurzenie, które mocno ogranicza to, po co tam przyszliśmy – niesamowite widoki! Wieczorem zastaje nas śnieżyca, która przykrywa Dingboche białą kołdrą… 

Dingboche, aklimatyzacja - www.feel-free.pl
Ama Dablam, Jan Skulicz

PRZEŁĘCZ THOK LA – WROTA KHUMBU

Po dość sprawnej aklimatyzacji i przespanej nocy ruszyliśmy do miejscowosci Lobuche. Szlak na początku prowadzi po pięknym wypłaszczeniu nad doliną rzeki Lobuche. Pięknym widokom nie ma końca. Docieramy do podejścia na przełęcz THOK LA. Podejście na pierwszy rzut oka wydaje się być strome i męczące, ale okazuje się być całkiem przyjemne – i krótkie. Docieramy na przełęcz gdzie zastajemy czorteny rozsiane po dość dużej przestrzeni. Czorteny są pomnikami upamiętniającymi tragicznie zmarłych wspinaczy i lokalnych mieszkańców biorących udział we wspinaczkach czy też akcjach ratunkowych. Nad miejscowością Dingboche – w kierunku szczytu Lhotse możemy napotkać czorten poświęcony m.in. Jerzemu Kukuczce. 

Cel dzisiejszej wędrówki mamy na wyciągnięcie ręki – Lobuche. Mała osada z kilkoma dużymi hotelikami – przedostatni punkt przed EBC i Kala Pattar. Baza noclegowa znajduje się na wysokości ok. 4900 m n.p.m. i leży nieopodal lodowca Khumbu.

Noc już nie jest taka łaskawa – zdecydowanie zimniej, zamarzająca w butelkach woda. Pora skorzystać ze śpiwora! Brzmi dziwnie – ale praktycznie od początku szlaku nie było potrzeby korzystania ze śpiworów. Wszystkie bazy noclegowe wyposażone są w kołdry i koce. Co ważne, kołdry były wyprane i czyste – a przynajmniej takie wrażenie sprawiały 😉

Czorteny w Nepalu
Nepal, trekking do Everest Base Camp
Everest Base Camp trek, Nepal

EVEREST B.C. – TREKKINGOWY ROLLERCOASTER

Przechodzimy przez miejscowość Gorak Shep, gdzie zostawiamy nasz ekwipunek na kolejną noc. Na lekko udajemy się do Base Campu. Ten dość krótki odcinek zajmujący ok. 2h jest prawdziwym wyzwaniem – szlak jest chaotyczny. Góra, dół, góra, dół. Do tego cały czas towarzyszą nam karawany jaków i spore rzesze turystów. No cóż – zmierzamy do centrum wszechświata – Mekki Światowej Turystyki Górskiej 😉 

Jest! Base Camp. Sprawnie docieramy na miejsce pod słynny głaz, który ostatnimi czasy został zasłonięty przez tablicę informacyjną. Temat tablicy praktycznie codziennie pojawia się w opinii publicznej i jest przedmiotem wielu dyskusji i kontrowersji. Każdy chciał mieć zdjęcie z legendarnym głazem, a  nie z tablicą 😉 

Co ciekawe, głaz i tablica informują, że EBC jest na wysokości 5364 m n.p.m. – jednak dotyczy to najwyższego punktu Base Campu, który jest niedostępny dla turystów. Samo wejście i punkt, w którym gromadzą się turyści jest na wysokości ok. 5200 m n.p.m.

Mamy niesamowite szczęście – trasa przebiegła pomyślnie, a na koniec, przy wejściu do EBC spotykamy polską ekipę himalaistów szykujących się na zdobycie Everestu i Lhotse! Wzniosła chwila, zbicie piątek i wspólne zdjęcie! W momencie pisania tej relacji część naszych polskich himalaistów jest już gdzieś na 8000 m.! Spełnieni wracamy do Gorak Shep. „Plan minimum” zrealizowany. 

Pozdrowienia dla naszych bohaterek i bohaterów! Jedyna przedstawicielka płci pięknej – Agnieszka Maszewska! Oraz panowie: Szymon Jaskuła, Piotr Szudejko, Bartek Dobroch, Piotr Krzyżowski, Karol Adamski, Mateusz Waligóra!

W drodze powrotnej do Lukli minęliśmy również wybitną himalaistkę – Monikę Witkowską, która wyjątkowo była na trekkingu, a nie na 8000 m z czekanem! 😉 

Został nam do zrealizowania jeszcze „plan maximum” – czyli zdobycie Kala Pattar (5645 m n.p.m.) – szczytu nad EBC z którego rozpościera się nieziemski widok na Nuptse, Lhotse i oczywiście Everest!

Lobuche trek to Gorakshep, Everest Base Camp trek, Nepal
Everest Base Camp trek
Everest Base Camp

KALAPATTAR – WSCHÓD SŁOŃCA, LAWINY I ON – EVEREST

Na Kala Pattar ruszamy o 4:30 rano – blisko 1,5h przed wschodem słońca. Ciężko oszacować temperaturę, wszystko zamarza – łącznie z dłońmi i wodą w bukłaku. Nie jesteśmy pierwsi na szlaku. Nawet można powiedzieć, że wychodzimy jako jedni z ostatnich. Sama droga nie jest długa ani trudna. Przejście z Gorak Shep na wierzchołek Kala Pattar zajmuje ok 2h spokojnym krokiem. Jednak zmęczenie kilkoma dniami tułaczki, niewyspanie i niska temperatura dają się we znaki. Parafrazując wielką polską himalaistkę, Wandę Rutkiewicz mimo wszelakich trudności „wiedzieliśmy, że nic nam już tego szczytu nie odbierze” 😉 

Na wierzchołku Kala Pattar stanęliśmy ok. 7 rano. Słońce przyjemnie zaczęło przygrzewać i w pełnym blasku mogliśmy podziwiać Everest z towarzyszącym mu Nuptse i Lhotse. Po takie epickie widoki tu przyszliśmy!

Blask słońca i ciepło są w górach zbawieniem. Są też zalążkiem niebezpieczeństwa – gwałtowna zmiana temperatury i podgrzanie ścian gór często wywołuje lawiny. Sami byliśmy świadkami dwóch lawin – praktycznie jedna po drugiej – na szczycie góry Changri (po przeciwnej stronie Kala Pattar niż Everest). 

Kilka dni i tyle emocji! Plan zrealizowaliśmy w 100%! Pozostało tylko wrócić do Lukli. Trasa w 75% wiedzie tą samą drogą, którą przyszliśmy. Można trasę zmodyfikować i z przełęczy THOK LA udać się do miejscowości Periche (zamiast Dingboche). Można też rozszerzyć trekking i przejść trasą „trzech przełęczy”; RENJO LA, CHO LA, KONGMA LA. Podczas tej alternatywnej, dłuższej i trudniejszej trasy zobaczyć można piękne wysokogórskie jezioro Gokyo. 

Droga powrotna do Lukli z natury jest szybsza – większość trasy idziemy w dół, dlatego możemy nadrobić sporo czasu. A „zapas czasu” w górach jest kluczowy. My mieliśmy przewidziany 1 dzień rezerwowy – na wypadek różnych nieprzewidzianych zdarzeń. I takie zdarzenia nastały…

Kala Pattar trek
Kala Pattar - Gorakshep view
Sunrise - Mount Everest
Kala Pattar morning view
Szczyt Kala Pattar - Team FEEL-FREE

LUKLA – DALEKA DROGA DO DOMU

Plan zakładał powrót z Lukli do Kathmandu dzień po zakończeniu trekkingu. Niestety ze względów pogodowych nasz lot powrotny został odwołany! Liczyliśmy się z tym, cały czas mieliśmy w głowie emocje z lotu helikopterem i z całej trasy, tak więc nie zaprzątaliśmy sobie głowy “stratą” jednego dnia.

Nasze bilety zostały przebukowane na następny dzień. Ale lot zamiast do Kathmandu realizowany był do Ramechhap – miejscowości, która w „wysokim sezonie” obsługuje loty z i do Lukli ze względu na małą przepustowość lotniska w Kathmandu. Sam start i lot z Lukli jest niesamowitym przeżyciem. Lukla jest jednym z najniebezpieczniejszych lotnisk na świecie, a charakterystyczny krótki pas startowy i przepaść za nim niejednemu pasażerowi doprawiła siwych włosów na głowie!

Z Ramechhap dostaliśmy się już zamówionym samochodem do Kathmandu – 5h tułaczki po nepalskich drogach jest równie ciekawe, co męczące. 

Lukla Airport - Runway
Edmund Hillary iTenzing Norgay - Mount Everest - Lukla, Nepal

KATHMANDU – POŻEGNANIE

Co tu dużo mówić – dobrze na zwiedzanie Kathmandu poświęcić przynajmniej 2 dni. My musieliśmy zadowolić się 1. Cały pobyt w Nepalu to jedna wielka przygoda – zarówno na szlaku jak i poza nim. Ale warto pamiętać, że Nepal to nie tylko wysokie góry i szlaki trekkingowe. To barwna kultura i historia. To niziny, dżungle i ciekawi świata mieszkańcy. To niesamowita kuchnia – z flagowymi produktami jak pierożki MoMo czy Dhal Bat (tradycyjna nepalska potrawa). Nepal należy do najbiedniejszych krajów świata – a swoimi naturalnymi bogactwami dopieszcza przyjezdnych jak może. Warto Nepal „chłonąć garściami”, ale warto też dać coś od siebie! My będziemy do Nepalu wracać przy każdej możliwej okazji. Na trekkingi, na rowery, na spokojne zwiedzanie kraju. Jeśli dotarliście do końca tego wpisu to znaczy, że Nepal na Was czeka… 😉 

Zapraszamy do zapoznania się z naszymi Nepalskimi ofertami: https://feel-free.pl/podroze-w-azji/ 🙂

Zespół Feel-Free  

Kathmandu, sunset
Swayambhunath, Kathmandu - Monkey Temple
Kathmandu, Nepal
feel free

Sprawdź naszą aktualną ofertę

Podróże w Europie

Podróże w Azji

Podróże w Afryce

Podróże w Ameryce Północnej

Podróże w Ameryce Południowej

Podróże w Australii i Oceanii

Scroll to Top